Fundacja Polska-Haiti powstała z empatii i potrzeby pomagania ludziom.

Znajomość Haiti – tego odległego, magicznego i w sumie nieodgadnionego kraju rozwijała się powoli wraz z moim dojrzewaniem. Obraz Haiti składał się z wielu niepasujących do siebie elementów, jakby puzzli. Starałam się połączyć w całość żywiołowe spotkania w domu moich rodziców – pełne muzyki kompa, ożywionych debat, grillowanego kurczaka, ryżu z czarną fasolą i głośnych śmiechów, tak charakterystycznych dla Haitańczyków; galerie obrazów kipiące od kolorów, tropikalnych owoców i jakby dziecinnych rysunków, pełnych ruchu i abstrakcji; powieści Dany’ego Laferrière’a, Frankétienne’a, René Depestre’a, Edwidge Danticat, przenoszące mnie na Haiti sprzed okresu biedy i dyktatury, aż do mitycznej historii bohaterskiego powstania niewolników i wywalczonej przez nich wolności, którą uzyskali na przekór całemu światu, budującego imperium z potu tysięcy nieszczęśników, przywiezionych tu z drugiego końca globu. W to wszystko wplatały się losy ojca i przyjaciół rodziny, którzy opuścili kraj w poszukiwaniu edukacji, lepszych warunków życia, perspektyw, a często po prostu dla ratowania życia przed represjami reżimu François Duvaliera. Na koniec odkryłam historię polskich legionistów, wysłanych w karaibskie tropiki Hispanioli w wełnianych mundurach prosto spod Somosierry. To wielkie bogactwo wątków było kuszące, ale i przerażające. Jak dostać się do wnętrza tego kokonu, skrywającego magiczne treści – biedę, nadmiar, niedosyt, niezłomny instynkt życia, ale też mroczne oblicza skrywanych nurtów tradycji.

Momentem zwrotnym, w którym musiałam zacząć działać, bo nie było już na co czekać, stało się trzęsienie ziemi na Haiti w styczniu 2010 r. 12 stycznia ziemia na Haiti zatańczyła morderczy taniec, pozbawiając dziesiątki tysięcy ludzi życia i setki tysięcy dachu nad głową. Była to straszna tragedia, która poruszyła cały świat. Nie było chyba nikogo, kto pozostał obojętny na to nieszczęście.

W Warszawie i innych miastach zorganizowano pospolite ruszenie. Z uwagi na mojego ojca stałam się porte parole cierpiących i współczujących jednocześnie. Akcja zataczała coraz szersze kręgi. Swoje podwoje otwierały telewizja, radio, a nawet pałac prezydencki. Wielcy ludzie i wielkie firmy czyniły kolejne darowizny. Połączyliśmy siły z Caritas Polska, by podwoić skuteczność i poszerzyć pole działania na rzecz cierpiących Haitańczyków. Dziękujemy wszystkim: przedsiębiorcom, politykom, gwiazdom, dziennikarzom, dużym firmom i zwykłym ludziom. Nastąpił wysyp szczodrości i zebrane zostały środki, dzięki którym udało się zbudować między innymi 50 domów, seminarium i trzy szkoły.

Jedną z tych szkół jest szkoła im. Jana Pawła II w Jacmel. Jest to zarazem największy projekt realizowany przez Fundację Polska-Haiti. Dzięki zgromadzonym środkom możliwe było podjęcie też innych działań.
– Wybudowaliśmy studnię przy szkole podstawowej w Petite Goave, z której skorzystali nie tylko uczniowie, ale i cała wioska.
– Objęliśmy rocznym stypendium pięćdziesiąt troje dzieci, których rodzice stracili źródła dochodu w czasie trzęsienia ziemi.
– Przeprowadziliśmy zbiórkę książek dla wolontariuszy z Fundacji Biblioteki Uliczne, którzy czytali bajki dzieciom na ulicach Port-au-Prince.
– Marie Pauline Orgela dostała stypendium naukowe, które pozwoliło jej dokończyć studia. Obecnie jest już lekarzem z kilkuletnim stażem pracy.
– Zorganizowaliśmy wyjazd trzech polskich młodych medyków do szpitala Alberta Schweitzera w Deschapelles w interiorze haitańskim, którym z miejsca oddano pod opiekę cały oddział choleryczny, chociaż chorobę widzieli po raz pierwszy, a swoje działania musieli realizować w warunkach polowych.
– Dzięki wsparciu Senatu RP zakupiony został generator prądu, który zapewnił dostęp do elektryczności szkole w Fond Des Blancs – miejscowości, w której osiadali Polacy po zwycięskiej rewolucji 1805 r.
– Dzięki szczodrości chcącego zachować anonimowość dobroczyńcy, przejęliśmy opiekę nad osieroconym, niesłyszącym i niemówiącym Noe, który został uratowany spod gruzów zawalonego domu.
– Na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie stanęła outdoorowa wystawa z fantastycznymi zdjęciami Światosława Wojtkowiaka i Barbary Kai Kaniewskiej, dokumentującymi fizjonomie Cazalczyków, będących prawdopodobnie potomkami legionistów wysłanych przez Napoleona na Haiti.
– Zorganizowaliśmy też liczne wystawy, odczyty, wykłady, spotkania, badania naukowe, podróże i wiele innych inicjatyw, które składają się na aktywność Fundacji Polska-Haiti.

Dziś Fundacja zakończyła swój największy projekt, którym było zwieńczenie budowy szkoły JPII w Jacmel. Z tą chwilą otwierają się nowe horyzonty i rodzą nowe pomysły.

Fundacja stoi na fundamencie wolontariatu. Wszystkie dotychczas zrealizowane inicjatywy ziściły się dzięki bezinteresownej pomocy zaangażowanych osób. Nie chodzi tu tylko o środki finansowe, ale przede wszystkim o poświęcony fundacji czas. Mam nadzieję, że pojawiające się na horyzoncie projekty znajdą kolejnych wielkodusznych sprzymierzeńców.
– Świeżo wybudowana szkoła będzie przestrzenią do realizacji nieskończonej ilości projektów edukacyjnych i dydaktycznych.
– Badanie historii Polonii na Haiti czeka na rzetelną dokumentację i opracowanie.
– Żywiołowa sztuka Haiti może stać się źródłem inspiracji oraz pretekstem do wymiany twórczej podczas rezydencji artystycznej, która może mieć miejsce na terenie szkoły.
– Na dalszą eksplorację czeka drzewo moringa, zwane też drzewem długowieczności, którego sproszkowane liście stanowią niespotykany koktajl witamin i minerałów. Za ich pomocą Haitańczycy leczą wiele dolegliwości. Niewątpliwie warto wziąć pod lupę prozdrowotne właściwości tej rośliny.

Te i inne pomysły czekają na wolontariuszy, którzy zechcą dołączyć do Fundacji, aby realizować projekty, jak również zgłaszać swoje inicjatywy. Każdy ochotnik będzie mile widziany i przyjęty z otwartymi ramionami.

Zofia Pinchinat-Witucka
Prezes Fundacji Polska-Haiti
zofiaw@polska-haiti.org