Bogini jest w każdej z nas.

Dziś Dzień Kobiet. Patrzę na to święto zupełnie innymi oczami. Dotychczas kojarzyło mi się z przysłowiowym goździkiem i rozkojarzonym cmoknięciem w rękę. Trochę się z tego święta podśmiewywałam i nigdy nie czułam, żeby dotyczyło mnie. Tymczasem dziś jest inaczej. Przestałam myśleć o tym jak o święcie rozgrywającym się poza mną. Postanowiłam sobie, że to będzie moje święto – moja osobista celebracja faktu, że jestem kobietą. Jest to efekt wewnętrznej przemiany, która niepostrzeżenie, ale zdecydowanie następuje od jakiegoś czasu.  Nie umiem tego nazwać, wiem, że dotyka fundamentów, że wywraca wiele zastanych wyobrażeń o mnie, pozostawiając wiele znaków zapytania. Dotychczasowy słownik się zdewaluował i muszę użyć nowych pojęć i nazw, nie tylko po to by znaleźć odpowiedzi, ale najpierw zrozumieć pytania, które w głębi od dawna kiełkują. Czuję, że to początek dłuższej refleksji. Nie wiem, gdzie te rozważania mogą mnie doprowadzić, ale jestem przekonana, że to dobry moment i że wiele przede mną odkryć.

To oczywiście są rozważania bardzo subiektywne, opierające się jednak na wielu lekturach i rozmowach z przyjaciółkami, kobietami, znajomymi, które zwierzyły się, że wkraczają na podobną ścieżkę. Bez większych pretensji do dokonania epokowych odkryć albo zbudowania jakiejś teorii pozwolę sobie odejść od kanonu, którym się dotychczas posługiwałam i puścić wodze fantazji, zrobić miejsce marzeniom, tęsknotom, potrzebie przyjaźni i sięgnięcia do tego, co jest moim nieodkrytym drzemiącym skarbem. Pragnęłabym dołączyć do istniejących już kręgów kobiecych i uczestniczyć w budowaniu kolejnych. Odczuwam też potrzebę zapisania tego procesu.

Tym luźnym rozważaniom nadaję tytuł „Bogini jest w każdej z nas”, bo głęboko wierzę, że są w nas magiczne, pierwotne, potężne siły, których nigdy nie wykorzystałyśmy, o których nawet nie wiemy, a które mogą nam dać supermoce.

Czarownica, Wiedźma, Bogini – kontra Śpiąca Królewna

 

Dziś na nowo przeczytałam bajkę o Śpiącej Królewnie. Napisał ją Charlesa Perrault w 1697, opierając się na kilku oryginalnych baśniach pochodzących z niemieckiej tradycji ustnej, Nie przypuszczałam, że po tylu latach nie tylko mnie nie rozczuli, ale wręcz rozdrażni. Śliczna (oczywiście), słodka i grzeczna księżniczka obdarowana przez wróżki urodą, inteligencją, wdziękiem oraz talentem do tańca, śpiewu i gry na instrumentach (cechy jakżeż pożądane nawet w dzisiejszych czasach) rodzi się w pałacu, jako jedyne i wyczekane dziecko. Jest więc nie tylko piękna, rozpieszczana przez rodziców, ale na dodatek bogata! Po szczęśliwych narodzinach wiedzie życie pozbawione jakichkolwiek zagrożeń, chroniona od wszystkiego, co mogłoby nieść najmniejszą nawet szkodę. Na korzyść Księżniczki przemawia na szczęście to, że mimo tak niesprzyjających warunków do samodzielnego rozwoju pozostaje w niej ciekawość świata. W miejscu, gdzie na czas nie dotarła rodzicielska kontrola, Księżniczka kaleczy się wrzecionem i pada bez ducha. Od tego momentu śpi wydana na łaskę nieznanego księcia, który (oby!!) po stu latach ma podjąć próbę jej wybudzenia. Na domiar wszystkiego Księżniczka nie może wybrać księcia, tylko on decyduje.  Księżniczka jest modelem ideału kobiety wykuwanym przez setki lat, który w postaci niewiele zmienionej przetrwał do naszych czasów. Młoda kobieta chcąca podejmować ryzyko na własną rękę i rządna wiedzy ląduje w gorsecie wyidealizowanej rodziny, gdzie przechowywyana jest bezpiecznie do czasu zamążpójścia i stworzenie kolejnej dobrej rodziny, która wyda na świat kolejną grzeczną dziewczynkę, która…

 

Mam wrażenie, że te śpiące królewny dziś wybudzają się same. Nie chodzi tu tylko o Księżniczki z pałacowych komnat, ale też Kopciuszki i Dziewczynki z zapałkami. Od wieków uśpione i zepchnięte do nieświadomości uczucia: nieposkromionej dumy, siły, wolności, stwórczości, samodzielności, odwagi, ale też gniewu i buntu, w sposób nieujarzmiony przebijają się do umysłów dzisiejszych kobiet. Wybudzone Księżniczki na nowo patrzą na siebie i na otaczający świat, i w tym świcie chcą znaleźć swoje miejsce. Księżniczki potrzebują przemówić głosem dojrzałej i mądrej kobiety. Jakie słowa mogą opisać skomplikowaną strukturę osoby, która spała 100 lat? Na domiar wszystkiego obudziła się oderwana od definiujących ją ról społecznych, stereotypów czy mitów.

W eterze pojawiły się słowa z przeszłości, które zaczęły nabierać swoich pełnych znaczeń: Czarownica, Wiedźma czy Bogini. Dziś na nowo odczytane wnoszą nowe treści, które pozwalają wyrazić to, co kryje się w sercach i umysłach wielu z nas. Wykorzystane przez psycholożki, psychoterapeutki, filozofki, artystki i wiele myślących kobiet służą do nazwania drzemiących od lat tajemnic, tęsknot i rzeczywistych potrzeb współczesnej kobiety.

Pierwszy kontakt z tymi pojęciami jest cierpki. Te słowa przez wieki zostały obarczone negatywnymi znaczeniami. Wszystkie, przynajmniej w moich uszach brzmią jak pojęcia z pełnych grozy baśni, urojonych magicznych opowieści, czy mrocznych opisów z czarnych kart historii.

Tymczasem wiedźma, czarownica, bogini zachowały swoją świeżość i przepastne obszary znaczeń do zagospodarowania. Gdy zdmuchniemy z nich pył stereotypu, stłumimy wyuczoną racjonalność i dopuścimy do głosu emocje, może uda nam się dzięki nim zrozumieć i opisać dotychczas drzemiące, nienazwane stany ducha?

Moim planem jest szukać w sobie i w świecie Czarownic, Wiedźm i Bogini, bo czuję z nimi wyjątkowe powinowactwo. Zaskakujące jest, że nie jestem sama, wręcz odwrotnie – jestem jedną z rzeszy kobiet, które właśnie się ocknęły i chcę nadrobić stracony czas. Myślę, że Dzień Kobiet jest dobrym momentem, żeby taką pielgrzymkę rozpocząć. Lektura mitologii, baśni, mitów i odkrywanie starych tradycji zawiera wiele prawd, które wsiąknęły w nas, gdy byłyśmy małymi dziewczynkami. Pewnie większość z nas usłyszała, że to tylko bajki i w ten sposób straciłyśmy możliwość ich dogłębnego zrozumienia, dlatego warto zacząć je czytać na nowo.

 

Zofia Pinchinat-Witucka