Marzanna – moja słowiańska Wiedźma.

 

Jako dziecko tylko raz uczestniczyłam w topieniu Marzanny. Było to chyba w przedszkolu. Pamiętam jak pod czujnym okiem naszej opiekunki, w grupie przejętych sześciolatków, wkładaliśmy maksimum wysiłku w to, żeby nasza Marzanna była jak najpiękniejsza. Ktoś przyniósł słomę, prześcieradło, wstążki i kredki. Powoływanie Marzanny do życia w znacznie większej mierze koncentrowało naszą uwagę, niż późniejsze topienie jej. Nasza bogini nie tylko miała wianek, ale też warkocze uplecione ze słomy. Była naprawdę piękna. Nie pamiętam żebyśmy o niej mówili kukła – to było by nieadekwatne. Topieniem zajęli się inni. Ja zamknęłam oczy. Było mi bardzo przykro i w zasadzie wyparłam z pamięci ten tragiczny koniec. Myślę, że nie byłam z tym sama. W czasie strojenia i ubierania, wywiązała się między nami dziećmi, a nią, nić sympatii i zrozumienia.  Zżyliśmy się, była naszą dumą, bo w całym przedszkolu była najpiękniejsza.

 

Od tego czasu nigdy nie uczestniczyłam w podobnej uroczystości.  Chyba od tamtego przedszkolnego doświadczenia, topienia Marzanny ma dla mnie smutny barbarzyński wydźwięk i jest nie fair. Już wtedy cała ta maskarada wydawała mi się niesprawiedliwą karą dla zimy za to, że zrobiła to, co miała zrobić. Po prostu była i zmaganie się z tą oczywistością wydawało mi się absurdalne. Zima była okey. Poza tym, tę biedną Marzannę topiono wtedy właśnie, gdy na drzewach pojawiały się nareszcie pierwsze pąki. Po co więc to okrucieństwo, przecież wszystko w naturze działało, jak trzeba.

Marzanna w lekturach.

Zagłębiłam się (choć pozostaję wciąż na poziomie laika) w kilka lektur związanych z postacią Marzanny. Z obszernej zawiłej literatury odniosłam wrażenie, że nie wiemy do końca kim była. Czy jest rdzennie słowiańskim bóstwem czy też germańskim? Czy palenie jej i topienie było formą zaklinania śmierci i przepędzaniem złego, czy też chodziło o przygotowanie się na przebudzenie natury, powrót wiosny, a za pomocą obrzędu, zapewnienie sobie bogatych plonów? Czy wymieniona przez Długosza Cerera to Marzanna, a Dziewanna to już nie ona, tylko raczej jej córka? Czy to po prostu opozycja starej i młodej, ponurej i radosnej, śmiercionośnej i życiodajnej siły? Czy wrzucanie jej do wody i palenie było znakiem oczyszczenia czy raczej symbolicznym odesłaniem w zaświaty, skąd de facto pochodziła mając wpływ na cały cykl wegetacyjny? Może jednak to okrutne topienie było formą ofiary, jaką trzeba złożyć naturze by kontynuowała swój naturalny bieg rzeczy? Pojawiają się też pytania niektórych badaczy, czy aby tradycja palenia i topienia Marzanny nie miała związku z szerzeniem chrześcijaństwa, a co za tym idzie unicestwianiem barbarzyńskich tradycji.

Z tych wszystkich teorii wyłania mi się tajemnicza postać o skomplikowanej dwoistej naturze, obdarowana ambiwalentnym charakterem.

Pierwiastek męski.

W micie o Marzannie pojawia się (oczywiście) pierwiastek męski. Jest nim Jaryła. Najbardziej frapującą historię o ich związku znalazłam na stronie rodzimowierczej gromady Białożar. Jest to opowieść o uwiedzeniu i miłości, śmierci i powrocie do życia, kazirodczym związku i karze.

Mokosz – jest jedną z najważniejszych postaci w olimpie słowiańskiej mitologii – bogini Matka-Ziemia, symbol płodności i macierzyńska – tańczy wśród kwiatów w porannej rosie. Spostrzega ją Weles, władca zaświatów Nawii, zakochuje się i zwabia do swojego podziemnego królestwa. Bogini zaciekawiona opowieścią o nieprzebranym bogactwie i nieznanym świecie udaje się w ślad za swoim nowym kochankiem. Pozostaje tam na jakiś czas zauroczona odkrytą krainą. Jednak jej nieobecność przynosi na ziemię mrok, zimno i śmierć. Świat jest skuty lodem, a cała wegetacja zamiera. Wróciwszy na powierzchnię Mokosz odkrywa swoje okrutne zaniedbanie. Płacze, a tam, gdzie spadają jej łzy zakwitają konwalie. Ze związku Mokosz i Welesa rodzi się córka Marzanna, bogini o dwoistej naturze, uosobienie umierania i powrotu do życia, dojrzewania i przechodzenia od młodości do starości. Historia ma jednak swój dalszy ciąg. Konkurujący z Walesem Perun, bóg grzmotów i piorunów, również ma przygodę miłosną z Mokosz. Z tego związku rodzi się Jaryło. Na znak zemsty, w cyklu rocznym porywany jest przez Welesa do Nawii, w której przybywa przez całą zimę. Co wiosnę wraca jednak na powierzchnię. Wtedy spotyka Marzannę. Młodzi zakochują się, a ich rosnące uczucie wypełnia energią całą przyrodę. W noc letniego przesilenia udzielają sobie ślubu. Wtedy jest już tylko kwestią dni, kiedy odkrywają, że są siostrą i bratem. Natura nie znosi łamania prawa, dlatego Marzanna poświęca Jaryłę w formie ofiary. Od tego momentu bogini traci radość życia, pogrąża się w smutku, a wraz z nią cała przyroda. Nadchodzi zima.

 

Jak widać postać Marzanny wyłaniająca się z tych mitów i tradycji jest bardzo różnorodna. Wywołuje wręcz sprzeczne uczucia: od miłości po nienawiść i lęk.

Do mojej dziecięcej intuicji – więc tej, która jest przewodniczką i medium komunikacji z moimi boginiami – przemawia uosobienie Marzanny jako siły przyrody, naturalnego umierania i odradzania się. Przecież nie przypadkiem w przedszkolu ubraliśmy ją w odświętny strój panny młodej, wieniec i białą szatę, a pod spód wraz ze słomą wcisnęliśmy kłosy zbóż, symbol urodzaju i płodności.

 

Dla mnie Marzanna jest słowiańską wiedźmą, uosobieniem mądrości, znającą wers i rewers istnienia. Jest dojrzałą kobietą, która rozumie bieg rzeczy i nie wpada w popłoch. Akceptuje logikę i porządek wydarzeń. Szanuje i żyje w zgodzie z naturą. Z tego wynika jej cierpliwość i niezłomność, oraz gotowość do spełniania swojej roli niezależnie od tego czy komuś się to podoba, czy nie. Myśl o wiedźmie przyszła mi do głowy, gdy myślałam o tradycji palenia jej i topienia. Czyż taki los nie spotykał mądre i światłe kobiety, które rozumiały przyrodę i potrafiły wykorzystywać jej siłę by leczyć, czytać ze znaków natury i lepiej rozumieć otaczający wszechświat? W mrocznych czasach inkwizycji to właśnie takie kobity palono na stosach. Były ofiarami barbarzyństwa i ignorancji tych, którzy wierzyli, że usuwając je odzyskują panowanie nad porządkiem, nazywany przez nich naturalnym. Dzika nieujarzmiona natura wzbudzała w nich strach. Woleli na nią zamknąć oczy niż próbować ją zrozumieć. Topienie Marzanny, może ma też w sobie ten pierwiastek strachu aż do dzisiaj?

Zofia Pinchinat-Witucka

 

Zródła:
Kamil Gołdowski, Marzanna Pani śmierci i ponurego oblicza Natury;
Michał Łuczyński, Topienie Marzanny;
Niedzielski,Marzanna Cerera czy Hekate;
Andrzej. Szyjewski, Religia Słowian;
Jakub Zielina, Wierzenia Prasłowian;
https://www.facebook.com/Bialozar/photos/a.1773860842641219/4290970130930265/?paipv=0&eav=AfbRnCPP2esjUIS4TBxAjP7SJcPxRpowt22hvA244OYN-UQsVLXpdrOUmTCCx4B2Cfs;
Wikipedia Wolna Encyklopedia.